piątek, 19 sierpnia 2011

Zapach dzieciństwa




W piekarnii..

Po wyjściu z pieca

Na stole

Chleb domowy, zioła z własnej uprawy (poprzedni post) , kozi serek, pomidorek i masło.


Wrócił do mnie wczoraj zapach z dziećiństwa. Zapach małych, rozsianych po uliczkach dzielnicy Kazimierz piekarnii, które odwiedzałem prawie codziennie rano już od 6 roku życia. Kupowałem tam jeszcze ciepły, pyszny biały chleb - na szczęście era krojonych chlebów nastała po okresie mojego wczesnego dzieciństwa. Kilka dobrych lat później pokłóciłem sie z białym chlebem, pszenicą i glutenem. Ale, że radykalizm żywieniowy żle wpływa na urodę ( nowa autorska teoria żywieniowa :)) pozwalam sobię od czasu do czasu na coś smacznie pszennego. Zwykle są to ciastka, croissanty kupione gdzieś w kawiarnii, gdzie mniej więcej wiem kto i z czego robi te przysmaki. Postanowiłem jednak wczoraj pójść o krok dalej - jeżeli już decyduję się raz na jakis czas na coś pszennego niech będzie to mojego autorstwa - świadomość skałdników jakoś umniejsza rozmiar tego występku. Zdobyłem więc wszystkie możliwe eko składniki ( nie przesadzajmy, macie moje pozwolenie na zwykłe drożdże:) i przystąpiłem do dzieła. Oczywiście -  with a little help......
Niebieska strzałka na pierwszym zdjęciu : moja nowa opaska z nowej wystrzałowej kolekcji Elf Joy

Bagietka francuska ( przepis na 2 duże bagietki):

Rozczyn: 400g mąki pszennej typ 550 przesiewamy. Wlewamy do niej wymieszane 400ml letniej wody z łyzeczką miodu i soli. Mieszamy do uzyskania gładkiej konsystencji i pozostawiamy na noc w ciepły pomieszczeniu pod przykryciem.

Ciasto: Przesiewamy 600g mąki pszennej typ 550, dolewamy do niej rozczyn, jedną łyżkę oleju słonecznikowego oraz 40g drożdzy rozpuszczonych w 3/4 kubka letniej wody. Mieszamy ciasto, ugniatamy kulę i zostawiamy ją na godzinę pod przkryciem. 

Formowanie bagietki: Kiedy ciasto juz wyrośnie znowu je ugniatamy i kroimy kulę na pół. Z każdego kawałka formujemy bagietki długośći ok. 30cm i układamy na wysmarowanej masłem blasze. Przed włożeniem do piekarnika nagrzanego do 240 stopni, skarapiamy je letnią wodą i nacinamy na ukos co 5 cm (jak kiełbaskę na ognisku :). Wkładamy do piekarnika, zmniejszamy do 225 stopni i pieczemy ok. 35min. Przed końcem czasu ponownie skarapiamy odrobiną letniej wody. 

P.s przepis nie dla leniuchów :) żeby miec je gotowe na 8 trzeba wstać po 6 rano ale naprawdę warto zrobić sobię w domu od czasu do czasu klimat piekarniano-kawiarniowy, szczególnie w lecie. Pięknie pachnie i jescze lepiej smakuje.

Brak komentarzy: