środa, 29 lutego 2012

lokalne nieaktualne

W słowniku synonimów pod hasłem "nieaktualny" znaleźć można: archaiczny, zaśniedziały, niewczesny i niegdysiejszy. Otóż, kiedyś moja droga do lokalnego sklepu warzywnego, do którego mogłem w nagłej potrzebie wpaść po jedną marchewkę lub kawałek selera ( nie gromadzę żywności) wyglądała tak:

Zdjęcię powyżej ukazuję niestety trasę niegdysiejszą, powiedziałbym zaśniedziałą, ponieważ sklep się przeprowadził, na jego miejsce zapewne wprowadzi się super przyjazny bank...Tymczasem wykonawca remontu poinformował mnie, nie dosłownie no ale...że moja droga do tego sklepu - jeżeli zechcę odwiedzić-  będzie wyglądała tak:

Cenie sobię lokalne małe sklepiki, nie jest to ani związane z jakimś określonym ruchem ani postawą po prostu jest dla mnie dużą przyjemnością zamienić słowo ze sprzedawcą, być zagadniętym o to czy dziś znowu to samo co zwykle etc etc. Galerie handlowe być może są jedyną opcją dla sklepów, które ze względów finansowych muszą przybliżyć się do strumienia z pieniędzmi utworzonego przez tłumy odwiedzających ( tak przy okazji przejdźcie się kiedyś przez centrum Łodzi w weekend i poszukajcie ludzi - zorientowani wiedzą gdzie znajduje się ich znakomita większość w tym czasie) dla mnie jednak to smutne rozwiązanie - w Galerii każdy Kowalski traktowany jest w ten sam schematyczny, zautomatyzowany sposób. 

Nie tracąc ducha z głową do góry wsiadłem na rower i szybko znalazłem nowy punkt warzywny gdzieś na ulicy w mieście :)
 

3 komentarze:

Magda pisze...

Ja też uwielbiam małe sklepiki, ale jeszcze bardziej kocham targi, na których aż oczopląsu można dostać! Mam swój ulubiony, gdzie zawsze wpadam po cukinię (pierwszy stragan po lewej) i po młodą rzepę (akurat naprzeciwko, też na początku:). Dziś kupiłam jeszcze bób i kolorowe marchewki i jestem w siódmym niebie! Bardzo sympatyczny blog, podoba mi się Twój gust muzyczny i motyw małych rączek na fotkach:) Pozdrawiam wiosennie z Tuluzy. Magda

Tomek pisze...

Wow na to czekałem - pozdrowienia i obserwacje z zagranicy :))) Dzięki wielkie! W Tuluzie pewnie pięknie o tej porze roku... Tak, to prawda upolowanie fajnych , smacznych warzyw jest dla mnie też ogromną frajdą - czekam aż na dobre zacznie się sezon na warzywa. Pozdrawiam z Warszawy :)

Magda pisze...

Cieszę się, że sprawiłam radość:) Zwykle też mieszkam w Warszawie, ale tak się zdarzyło, że kończę studia w Tuluzie i już w czerwcu wracam. Przyznam się, że w dniu tej strzelaniny w szkole, o której było ostatnio głośno w mediach, odpuściłam sobie codzienny rytuał "targowania". Ze strachu:/ Mieszkam 4km od tego miejsca, ale na szczęście sprawca już nikomu nie zagraża i tak oto dziś na targu kupiłam rukiew wodną i znów zapanowała wiosna (dosłownie-24 stopnie ciepła!:) Pozdrawiam, Magda.