wtorek, 16 sierpnia 2011

O kawie, różach i myszach






Kiedyś w sobotę w okolicach godziny 7:40 włączyłem radio i usłyszałem: ......witajcie kochani, dla niektórych z was to pewnie jeszcze środek nocy ale my postaramy sie was obudzić. Mruknąłem coś jakby "ehe", ponieważ byłem już na nogach od dwóch godzin. Tak wyglądają tylko niektóre poranki z dziećmi ale kiedy już się zdarzają, musze sobie jakoś "pomóc" aby dotrwać wieczora. Nie będzie to poradnik zdrowia bo kawa to temat drażliwy dla znawców wszelakich teorii pro-zdrowotnych no ale.... Tak więc moja ulubiona kawa to mieszanka robusty z arabiką gotowana ze świeżo ubitym kardamonem i kilkoma ziarenkami cukru trzcinowego. Taką kawe zabieram czasem ze sobą na spacer poranny. Potem patrzę na zielone (wprawia w dobry nastrój) a potem na różowe - tego nie będe tłumaczył. Różowe były róże w Parku Skaryszewskim - ostatnio kwitną bez przerwy. Będąc już absolutnie pozytywnie nastawionym na resztę dnia poznaliśmy rodzinę myszek z którą podzieliliśmy się chrupkami kukurydzianymi. Spokojnie, to były chrupki GMO FREE.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Kocham Pana.

Tomek pisze...

:)